Henryk P Henryk P
680
BLOG

Ekskomunikowany ksiądz w parafii obłożonej interdyktem

Henryk P Henryk P Polityka Obserwuj notkę 1
Marek Bożek był klerykiem w Olsztynie.
Po przyjeździe do USA wziął udział w konkursie na proboszcza parafii św. Stanisława Kostki w St. Louis i przyjął (niezgodnie z prawem kanonicznym) posadę administratora placówki, której wierni byli skłóceni z arcybiskupem Saint Louis.

Spór wynikał z podejrzeń, że biskup chce przejąć majątek parafii (by wypłacić odszkodowania dla ofiar molestowania przez duchownych).
Kiedy metropolita odmówił podpisania dokumentu zabezpieczającego przed sprzedażą kościoła, Rada Parafialna odmówiła diecezji przekazania własności.
W 2004 roku parafię obłożono więc interdyktem (zakazem sprawowania w niej sakramentów), a metropolita Raymond Leo Burke rozpoczął formalny proces usunięcia ze stanu kapłańskiego księdza Bożka.
Stolica Apostolska podtrzymała ekskomunikę, a w 2009 roku Kongregacja Nauki Wiary podjęła decyzję o wykluczeniu go z duchowieństwa rzymskokatolickiego.

Ks. Marek Bożek:
Ekskomunikowany zostałem 17 grudnia 2005 r. za to, że ogłosiłem zamiar sprawowania pasterki w parafii Św. Stanisława Kostki, która od 17 miesięcy była pozbawiona kapłana i sakramentów świętych.
Ekskomunika ta została ogłoszona na tydzień przed moim fizycznym pojawieniem się w St. Louis, gdyż lokalny arcybiskup planował zmusić parafian do przepisania aktu własności tego kościoła na diecezję, a brak mszy świętych i innych sakramentów miał ich nakłonić do posłuszeństwa.
Gdy poinformowałem go, że wbrew jego zakazowi odprawię pasterkę
w Boże Narodzenie 2005, od razu potraktował mnie ekskomuniką, bez żadnej rozmowy czy nawet próby dialogu.
Jedynym powodem tej ekskomuniki było to, że ja - kapłan rzymskokatolicki - planowałem odprawić pasterkę w rzymskokatolickiej parafii.
Wówczas i ja i parafia nie byliśmy jeszcze obłożeni żadnymi karami kanonicznymi.
Jak więc ktokolwiek ze zdrowym rozsądkiem może poważnie traktować takie kary?
Posłuszeństwo w teologii katolickiej nie jest celem samym w sobie ani też najwyższą wartością w tzw. hierarchii wartości.
Ślub posłuszeństwa nie upoważnia nikogo do czynów niemoralnych tylko dlatego, że są one nakazane z góry.
Moim obowiązkiem jako kapłana było i jest sprawowanie sakramentów świętych dla wiernych, którzy o to proszą.
Stałem więc, i wciąż stoję, przed dylematem: podporządkować się czy też odpowiedzieć na błagania ludzi z prośbą o msze i inne sakramenty. Dla mnie był to wybór oczywisty.

8 sierpnia nasi parafianie głosowali nad złożoną przez archidiecezję ofertą, która miała umożliwić powrót naszej parafii na łono lokalnej archidiecezji.
Większość parafian zdecydowała, że oferta ta jest pełna znaków zapytania i daje archidiecezji możliwość przejęcia kontroli nad aktem własności naszych budynków oraz gruntów.
Niestety, trudno jest naszym parafianom uwierzyć w dobrą wolę archidiecezji po tym, jak w 2004 roku usłyszeli od arcybiskupa słowa „akt własności albo zrobię z was muzeum”.
Skutkiem odrzucenia owej oferty jest kontynuowanie sprawy sadowej w sądzie cywilnym z powództwa archidiecezji, domagającej się od nas przekazania aktu własności kościoła i kościelnych gruntów diecezji. Sprawa ta rozstrzygnie się pod koniec bieżącego lub na początku przyszłego roku. Nasi prawnicy, podobnie jak i ogromna większość parafian, są dobrej myśli.

W czasie gdy parafie dokoła nas upadają i są zamykane, a kościoły sprzedawane, my wzrastamy w siłę i liczbę parafian. Można by nas więc nazwać takim katolickim „latającym Holendrem”...
Na dzisiaj zależy nam na tym, by arcybiskup i archidiecezja dali nam już święty spokój.
Parafię zamknęli i uznali za nieistniejącą, mnie ekskomunikowali i zlaicyzowali, niech więc się w końcu od nas odczepią i przestaną nas ciągać po sądach.

Moim celem zawsze było bycie parafialnym duszpasterzem.
Ale coraz częściej spotykam katolików, którzy z rożnych powodów doświadczyli dyskryminacji i odrzucenia przez hierarchię Kościoła rzymskokatolickiego.
Ci ludzie potrzebują pasterzy, potrzebują kościoła i kapłanów, którzy w imię Boże przyjmą ich z otwartymi rekami.
Ufam, że coraz więcej będzie takich gościnnych parafii, gdzie nikt nie będzie odepchnięty czy wyrzucony za drzwi w imię bezlitosnego posłuszeństwa przepisom takiego czy innego prawa.
Coraz częściej kontaktują się ze mną księża katoliccy, niektórzy rzymscy, niektórzy starokatoliccy, z prośbą o radę, jak tworzyć takie parafie.
Czy taka sieć parafii otwartych na każdego przekształci się kiedyś w coś na kształt niezależnej od Rzymu diecezji? Za wcześnie jest, by o tym spekulować. Oczywiście, jako katolikom zależy nam na utrzymaniu tzw. sukcesji apostolskiej, na pewno byłaby to wiec struktura katolicka, choć nie rzymska - istnieją przecież liczne kościoły zrzeszone w Starokatolickiej Unii Utrechckiej, które są w stu procentach katolickie bez bycia rzymskimi.
(skrót wywiadu dla Newsweek’a)
 
Cóż, nie od dziś wiadomo, że hierarchom Kościoła bardziej zależy na mamonie, niż wiernych. U nas takim miernikiem zależności jest komisja majątkowa, rabująca za pozwoleniem polityków skarb państwa.
Pozostaje tylko wierzyć, że w niedalekiej przyszłości Watykan pozostanie samotną wyspą, która wiernym będzie kojarzyła się z korupcją, chciwością i rozwiązłością seksualną.
Wiernym natomiast należy życzyć więcej takich księży, jak ks. Marek Bożek.
Henryk P
O mnie Henryk P

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka